środa, 26 września 2012

SZACUNEK

Do refleksji nad tym pojęciem, skłoniła mnie rozmowa z księdzem, która miała miejsce podczas tradycyjnej corocznej katolickiej kolędy.

Podczas odwiedzin duszpasterza byłem zarejestrowany jako bezrobotny, gorliwie szukałem pracy, nie licząc przy tym na pomoc, kumoterstwo i nepotyzm, a raczej starałem się problem rozwiązać sam. Doświadczając oczywistych trudności bytowych, jako osoba świecka, spodziewałem się przynajmniej słów pociechy od strony duchownego. W domu rodzinnym nie doznawałem złych emocji do osób w sutannach, wręcz przeciwnie od dziecka miałem wpajany szacunek do księży jako pośredników między ludźmi a Niebem. Zwierzając się księdzu z przebytych i bieżących trudności i opisując swoją sytuację zawodową jak i rodzinną naturalnie liczyłem, że duszpasterz doda mi otuchy, napełni nadzieją, czy po prostu pokrzepi dobrym słowem. Nie potrafię tutaj opisać, jakie było moje rozczarowanie i rozgoryczenie, gdy po kilku minutach rozmowy usłyszałem od niego na zakończenie, cytuję: „... ale są ważniejsze przedmioty niż wf”. Do dzisiaj siedzą mi w głowie wypowiedziane przez niego słowa, że „jakoś to będzie…”.

Chciałbym od razu przejść w swoich rozmyślaniach do pytania: Czy człowiek, jako istota składająca się z ciała, ducha i intelektu, może pominąć i zaniedbać w życiu choć jeden z tych aspektów . Czy można hierarchizować, klasyfikować ważność, którejś z tych sfer, które się nawzajem przenikają. Człowiek jako istota złożona, powinien kształtować się w różnych dziedzinach.

Tak więc, czy można deprecjonować wychowanie fizyczne, jako przedmiot rozwijający młodego człowieka psycho - motorycznie, przygotowujący do późniejszego uczestnictwa w szeroko rozumianej kulturze fizycznej? Poprzez świadomą i systematyczną aktywność fizyczną człowiek zapewnia sobie zdrowie psychiczne i fizyczne, odpowiednią sprawność ruchową, a przy okazji kształtuje wiele cech charakteru, w wyniku czego, jest lepiej przygotowywany do życia społecznego. Oczywiście o walorach sportu można by pisać i pisać, ale nie będę tu odchodził od głównego zagadnienia. Zainteresowanych mogę jedynie odesłać do wielu listów i adhortacji, Jana Pawła II, skierowanych do świata sportu.

Czy życie przepełnione jest tylko językiem polskim i matematyką, a pozostałe przedmioty należy odrzucić w imię tych rzekomo ważniejszych? Czy można stwierdzić, że policjant jest mniej ważny od lekarza, a robotnik budowlany jest niepotrzebny? Czy w strukturach feudalnych zwierzchnik jest ważniejszy od podwładnego, biskup od mnicha? Czy w całym szeroko rozumianym Kościele, duchowny noszący sutannę jest nadrzędny w stosunku do świeckiego, czy to raczej różnica sprawowanej funkcji? Takich i podobnych pytań można by tu mnożyć wiele.

Naturalnie, obserwując postawy i zachowania pewnych ludzi, nie unikam słów krytyki, ale jest to bezpośredni atak na ich zaniedbywania, wychodzenie poza obowiązujące przepisy i swoje kompetencje, czy zbytnią władczość. Nigdy natomiast, nie jest to uniżanie ich pełnionemu zawodowi czy sprawowanej funkcji. Jasno i szczerze przyznaję rację i głośno o tym mówię, że wychowanie fizyczne jest przedmiotem zaniedbywanym i spychanym na niższy plan, ale to tylko wynik postawy nauczycieli, przyjętego systemu w danej szkole czy podejścia uczniów, a nie mniejszej ważności tej dyscypliny.

Zastanówmy się zatem, skąd się bierze owy brak szacunku i przeświadczenie o swojej wyższości. Moim zdaniem osoba, która nie traktuje innych poważnie i stawia siebie w centrum jako człowieka czy przedstawiciela danej grupy zawodowej, jest niedowartościowana i niespełniona w tym co sama reprezentuje. Za wszelką cenę będzie poniżała innych, błędnie myśląc, że takim zachowaniem podwyższy swój status. Jestem święcie przekonany, że człowiek znający swoją wartość, gdzieś w głębi siebie, nigdy nie wypowie słów uniżających i pogardliwych. Będzie chodził jak dumny paw, który w otoczeniu innych, bez zbędnych komentarzy, będzie czuł się ważny. Więc okazywanie braku szacunku jest wynikiem problemów wewnętrznych.

Brak szacunku rodzi brak szacunku, więc nigdy nie poniżajmy innych, jeśli sami chcemy być szanowani.

Powyższe rozważania dedykuję pewnemu księżykowi, byłemu wikariuszowi parafii w Michałkowicach... człowiekowi, którego nie potrafię obdarzyć szacunkiem.

1 komentarz:

  1. Jak to mówią "w zdrowym ciele zdrowy duch". Księża w ogóle rzadko dbają o siebie, więc potem deprecjonują niesprawiedliwie. Wolą specjalizować się w hodoli wielkich brzuszków i czerwonych nosów, co na zdrowiu zbytnio dobrze im się nie odbija.

    OdpowiedzUsuń