13 stycznia br. już po raz dwudziesty pierwszy, nasze miejscowe tereny zaludnili wolontariusze WOŚP, w całej Polsce zaroiło się od ludzi z czerwonymi serduszkami. Ich całodziennej kweście towarzyszyły liczne imprezy w postaci koncertów muzycznych, występów znanych artystów oraz licytacji. W takiej zabawowej oprawie, ludzie dobrej woli mogli się wykazać, zapełniając metalowe puszki, przyczyniając się do zebrania kolejnej gigantycznej puli pieniężnej.
Zanim jednak do tego doszło, na każdym kroku byliśmy świadkami reklam i informacji zapowiadających to charytatywne wydarzenie. W gazetach i telewizji zahuczało od wzmianek dotyczących WOŚP. Tradycyjnie też, jak co roku, swoje stanowisko odnoszące się do nadchodzącej imprezy, wyraził Kościół katolicki. Nawoływanie do bagatelizowania tego przedsięwzięcia, można było usłyszeć najczęściej z ambon i podczas wystąpień publicznych duchownych.
Stosunkując się do inicjatywy Jerzego Owsiaka, chciałbym zaznaczyć, że człowiek ten w żaden sposób nie jest moim wzorem, a tym bardziej autorytetem. Z drugiej strony nauczanie Kościoła, towarzyszące mi od dziecka, zawsze uważałem za słuszne, szczególnie jeśli powoływało się na tło ewangeliczne i biblijne. Stawanie w obronie życia poczętego, namawianie do czystości przedmałżeńskiej, ciągłe przypominanie o wierności, czy choćby bezkompromisowe przeciwstawianie się związkom partnerskim, to tylko niektóre z wartości, o które walczy Kościół, mając moje pełne poparcie i stu procentową aprobatę. Pomijając wszelkie odstępstwa, czyli brudzenie się polityką i kazaniami dla własnego poklasku, jestem utwierdzony, że zawsze karmiłem się dobrymi i prawdziwymi treściami.
Jako urodziny katolik, wychowany z szacunkiem do swojego Kościoła, tym trudniej mi zrozumieć, dlaczego hierarchowie tej wspólnoty zamiast wspierać, usilnie przeciwstawiają się dziełu, któremu przyświeca szlachetny cel. Dlaczego podwładni im księża, namawiają swoich wiernych do bojkotu wspomnianego wyżej wydarzenia?
Rozmyślając nad atakami skierowanymi na WOŚP, byłem skory doszukać się takiego zarzutu, który by mnie postawił po stronie Kościoła. Chciałem poznać choć jeden argument na tyle mocny i ważny, który przyćmi główny cel, jakim jest ratowanie życia i pomoc medyczna dzieciom. Mając na uwadze, że cel nie może uświęcać środków, a także fakt, że zło może działać pod przykrywką dobra, postanowiłem przeanalizować tych kilka podstawowych, wysuwanych przez Kościół oskarżeń w stronę WOŚP.
Jerzy Owsiak, ściśle kojarzony ze słowami „Róbta co chceta”, swoją postawą nie zaskarbia sobie szacunku i poklasku, szczególnie wśród społeczeństwa religijnego. Jako inicjator i założyciel „orkiestry”, jest głównym celem ataków, z ich strony. Kontrowersyjny „przywódca”, nie szczędzący słów frywolnych, współorganizator „Przystanku Woodstock”, w oczywisty sposób jawi się jako propagator liberalizmu, źle pojmowanej wolności. Antagoniści Owsiaka, zarzucają mu wielką rozrzutność, marnotrawienie pieniędzy na środki organizacji, opłacanie wielkich sum uczestniczącym w dziele artystom. Nie brakuje także uwag, atakujących zbytni rozgłos, skupianie fleszy na sobie i ogólne eksponowanie swoich zasług. Ponadto, znajdują się i tacy, którzy uważają jakoby Owsiak wyręczał państwo polskie w jego podstawowym obowiązku, jakim jest finansowanie służby zdrowia.
Przyglądając się tej zawiłej liście, chciałbym pokrótce, przedstawić swój punkt widzenia na te zarzuty, starając się je odeprzeć, na ile potrafię. Jak wspomniałem już wcześniej, Jerzy Owsiak nie jest moim idolem. Jego sposób bycia czy zachowania, a także reprezentowane poglądy, są mi dalece odległe. Uważam, że utożsamianie całej akcji charytatywnej z jednym człowiekiem nie jest prawidłowe. Myślę, że główne założenia i idee WOŚP są zupełnie odmienne, odbiegające od wypaczonych wypowiedzi i zainteresowań showmana. (Nikt chyba nie zaprzeczy, że w wielkiej rodzinie Radia Maryja, może dziać się wiele dobrego. Znany każdemu ojciec dyrektor, będący jawnym biznesmanem w sutannie, nie może przecież przekreślić wielu nawróceń i uzdrowień w swojej społeczności, nawet jeśli sam nie przestrzega i nie stosuje się do podstawowych norm społecznych i kościelnych.) Aby akcja mogła się rozrastać i przyciągać ludzi, potrzeba wielu pieniędzy i nakładów finansowych, uważam to za warunek, a nie mnie oceniać na ile system gospodarczy działa tu oszczędnie i prawidłowo. Koniecznością natomiast jest tutaj rozgłos i odpowiednie rozreklamowanie nadchodzącej imprezy. Trudno sobie wyobrazić, aby zebranie gigantycznej sumy pieniężnej, której finał odbywa się w jeden dzień, mogło być zrealizowane bez odpowiedniego „szumu”. Reklama jest dźwigną handlu i tutaj można to potraktować podobnie. Jeśli ktoś sądzi, że państwo jest wyręczane przez fundację, to przyznam szczerze, że takich i podobnych wyręczeń można mnożyć wiele. Łatwo zauważyć, że lista niespełnianych potrzeb w naszym kraju ciągle rośnie, a permanentne powoływanie się na rząd, aby w końcu spełnił swoje obowiązki, przy jego błędnym urzędowaniu, może wielu nie doczekać. A dzieci nie mogą czekać!!!
Sprawa i temat WOŚP niesie z sobą wiele kontrowersji. Mnie samemu trudno jednoznacznie stwierdzić, czy obrane stanowisko jest na tyle słuszne, aby je rozgłaszać. Powołując się na autorytet Kościoła, niełatwo jest snuć wnioski odmienne.
Pomimo tych wahań i niejasności, przyjmuję postawę sprzymierzeńca, mając na względzie dobro i pomoc dla bezbronnych chorych dzieci. Pomijając wszelkie „błędy” systemu fundacji i naruszenia ludzi działających w niej, szczerze wierzę, że przekazywane pieniądze trafiają w większości tam, gdzie powinny. Jestem przekonany, że rozpoczęta w 1993 roku inicjatywa uszczęśliwiła tysiące rodzin, nie pozwalając im na życiowe załamanie.
Dedykuję tym wszystkim, którzy jeszcze ciągle przeciwstawiają się Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy, aby nie znaleźli się w potrzasku, oczekując na pomoc skorzystania ze sprzętu z czerwonym serduszkiem.